Jesień nieubłaganie nadeszła, coraz więcej kolorowych liści na drzewach, które wybarwiają się, zmęczone słońcem. Czas wakacyjnych, gorących dni odchodzi, a na ich miejsce trzeba wyciągnąć ciepłe, grube płaszcze, by chłodne poranki były nieco przyjemniejsze.
Jesień czuć patrząc na biegnące dzieci z tornistrami, aby zdążyć na zajęcia szkolne, a przede wszystkim czuć w mieście tłok, gdy październikowi studenci opanowują miejskie autobusy i pociągowe przedziały.
Jako dziecko zachwycałam się kolekcją kasztanów i żołędzi, wyczarowując przeróżne konstrukcje i ludziki. Teraz bliżej mi do tej swoistej nostalgii, ciepłej herbaty po powrocie z pracy i zadumy nad upływającym czasem. Jednak polubiłam te długie wieczory, odkąd mogę się z zachwytem przyglądać harcom mojej maleńkiej córeczki i towarzyszyć jej w zabawie. Popołudniowy czas stał się dla mnie przyjemnością i z utęsknieniem czekam na każdy kolejny wieczór by móc ją zobaczyć, przytulać i cieszyć się jej małymi – wielkimi odkryciami.
Tymczasem, to właśnie jesień jest magicznym czasem. Gdy natura wokół jakoś przedziwnie pięknieje, mimo, że opadają liście i w koronach drzew robi się coraz bardziej pusto i przestronno.
„Pejzaż” w naszej Galerii
„Zachód listopadowy” – Jacek Łącki
Powietrze robi się jakby naelektryzowane i człowiek cieszy się, gdy słońce chociaż na chwilę mocniej przygrzeje. Niby coś odchodzi, a jednak coś innego przychodzi…
Jesień to częsty motyw przewodni artystycznych wyczynów malarzy, którzy w przypływie natchnienia w unikatowy sobie sposób uwieczniają urok jesieni. W naszej galerii posiadamy wiele wyjątkowych obrazów, które dotyczą tematyki jesieni. Gorąco zapraszam do oglądania i zainspirowania się oraz zakupów. Warto móc na co dzień cieszyć się nastrojowością melancholijnej jesieni.
I na koniec fragment poezji Juliana Tuwima, które to słowa tak cudownie śpiewając zinterpretował legendarny Czesław Niemen…
Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Od twoich listów pachniało w sieni,
gdym wracał zdyszany ze szkoły,
a po ulicach w lekkiej jesieni
fruwały za mną jasne anioły.
Mimozami zwiędłość przypomina
nieśmiertelnik żółty – październik.
To ty, to ty, moja jedyna,
przychodziłaś wieczorem do cukierni.
Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
w parku płakałem szeptanymi słowy.
Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,
od mimozy złotej majowy.
Ach czułymi, przemiłymi snami
zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.